BEAN 2015

NA MAZURY, MAZURY, MAZURY WYPŁYWAMY TĄ ŁAJBĄ Z TEKTURY…

Kolejny, siódmy już Obóz Adaptacyjno – Integracyjny BEAN dla pierwszorocznych studentów AGH odbył się w dniach 20-27 września 2015 r. Szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich. Uczestnicy wrócili do Krakowa nie tylko z miłymi wspomnieniami, nowymi znajomościami i wciąż „latającymi” po głowie słowami szant, ale także z zamiłowaniem do żeglarstwa.

 

 

 

 

 

 

 

 

Uczestnicy, z których spora część miała po raz pierwszy przyjemność spędzić tydzień pod żaglami, zostali oficjalnie przywitani w niedzielę 20 września w porcie Sailor w Pięknej Górze przez Prezesa Klubu AKŻ – Michała Bieganowskiego. Swoją obecnością zaszczycił nas także wyjątkowy gość, wytrawny żeglarz dr inż. Leszek Kurcz, Prodziekan ds. Kształcenia dla kierunku Energetyka na Wydziale Energetyki i Paliw. Obóz oficjalnie rozpoczęto, a uczestnicy podzieleni na 12 załóg przeszli odpowiednie szkolenia z zakresu podstawowego zachowania na jachcie i etykiety żeglarskiej. Po wieczorze zapoznawczym następnego ranka przywitała nas piękna pogoda, idealna dla nowicjuszy. Pierwszy dzień nie był owocny w długie trasy, gdyż dosyć szybko wszystkie załogi dotarły do półwyspu Kula. Tam też był nasz pierwszy nocleg „na dziko” połączony z szantowaniem przy ognisku do późnej nocy. Rankiem sternicy powiedzieli nam, że tego dnia czeka nas długa trasa. Lecz pierwsze musieliśmy wyczyścić pokład z wszystkich odcisków butów. Nasza trasa prowadziła przez jeziora Jagodne, Szymoneckie, Szymon i Tałtowisko, aby dotrzeć do wyznaczonego portu – Ryn przy Jeziorze Tałty. Sprawdzone zostały tam nasze umiejętności manualne w wiązaniu węzłów. Uwieńczeniem wieczoru było odśpiewanie przez każdą z załóg wymyślonych przez nich zwrotek popularnej piosenki „Dżdżownica”, połączone z długonocnymi rozmowami przy grillu i kiełbasce.

 

 

 

 

 

 

 

 

Rankiem donośny głos komandora – Filipa Misztala oraz kierownika rejsu – Michała Bieganowskiego (wzmacniane przez megafon) wyrwał nas ze słodkiego snu na wspólne rozprostowanie nóg (na świeżym powietrzu). Przed nami było do pokonania całe jezioro Tałty. Siła wiatru zmieniała się jak w kalejdoskopie, co czasami dla niewprawionych adeptów sztuki żeglarskiej było nie lada wyzwaniem, aby utrzymać się na kursie. Następnym punktem naszego planu był port w Mikołajkach, gdzie mogliśmy zająć się wypełnianiem zadań, które dawały nam punkty w konkursie na najlepszą załogę. Szukaliśmy między innymi księdza, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie, przygotowywaliśmy kotlety, aby sfotografować je na moście w mieście. Jednym zdaniem, organizatorzy postawili przed nami wiele kreatywnych zadań. Tego wieczoru chętni mogli skorzystać z luksusów proponowanych przez basen w Hotelu Gołębiewski. Na koniec dnia zostaliśmy pozytywnie zaskoczeni przez sterników, którzy przygotowali dla nas mały poczęstunek na każdej z łódek. Po długiej, rozrywkowej nocy zostaliśmy brutalnie postawieni na nogi przed samego Władcę Mórz i Oceanów, Neptuna, oraz jego wyjątkowo urodziwą żonę, Prozerpinę. Każdy z młodych adeptów, aby stać się prawdziwym żeglarzem, musiał przejść wyjątkowo wymagający test, który sprawdził sprawności nie tylko nóg, ale i żołądka.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kolejne atrakcje czekały na nas w porcie Wilkasy przy jeziorze Niegocin, gdzie spotkaliśmy starszych kolegów z Wielkiego Rejsu Mazurskiego, z którymi wspólnie spędziliśmy wieczór na zabawie w rytmach szant. Następnego ranka rozstrzygaliśmy zawody w zbijaka, którego wyniki miały wpływ na klasyfikację w konkursie na najlepszą załogę. Potem wszystkie załogi ustawiły się na starcie regat „BEAN-i na start!”, by rywalizować między sobą. Nasz wyjazd zmierzał już ku końcowi, gdyż następnym punktem wyprawy był port macierzysty w Pięknej Górze, gdzie dopłynąwszy, rozstrzygnięty został konkurs na najlepszą załogę, którą okazała się załoga Andrzeja Ciocha.

Ostatni wieczór spędziliśmy na zabawie i wspólnym szantowaniu, które skończyliśmy, gdy słońce zaczęło wstawać. Rozpoczęła się niedziela, dzień w który wszyscy powoli zbierali się, aby wrócić do domów. Lecz droga powrotna wcale nie oznaczała smutku, wręcz przeciwnie, była pełna nadziei, radości i optymizmu, że żeglarstwo zagości w życiu każdego z uczestników na długie lata.

 

Aleksandra Pietrucha

Maciej Nędza